niedziela, 29 października 2023

Rosół... czyli kompot z kury.

Cześć...

Ktoś powie co może być takiego trudnego w ugotowaniu rosołu? No niby nic...ale w każdym domu smakuje on inaczej. Każdy ma swój tajemny przepis, który przekazała babcia,mama...i choć byśmy nie wiem jak się starali nie zrobimy babcinego rosołu. Następny ktoś stwierdzi, wystarczy noga od kury, jakieś warzywa i się samo robi. Tylko właśnie wtedy powstanie kompot z kury. Żeby uzyskać prawdziwy, smaczny rosołek musi być kura która żyła swobodnie. Jadła co dla niej najlepsze, szczypała trawkę, goniła robaczki, była wypoczęta i wyspana. To co kupujemy w marketach, to są kury przemysłowe, odarte z godności i pierza, zestresowane ściśnięte w klatce a bardziej więzieniu, takie które nigdy nie widziały słonka. Najlepsza siłowania nie pozbawi nikogo tłuszczyku jak sztuczna hodowla. Ale wracamy do naszej szczęśliwej kurki. Gdy już zostanie wykonany wyrok, zedrzemy z niej odzież wierzchnią, na patelnie trafi wątróbka, dzielimy ja na części. Do zimnej wody, dodajemy kurę, włoszczyznę nie szalejąc z marchewką bo będzie słodko. Dodać pół albo całą przypaloną, a wręcz spaloną cebulkę dla smaku i koru, sól pieprz, kilka gałązek lubczyku mały gaz, ma tylko migać i dajemy sobie czas. Są rejony gdzie do gotowania dodaje się liść kapusty, albo suszonego grzybka, a nawet ząbek czosnku. Jak kto lubi.. Po 2 godzinach migotania około 2, dostajemy wspaniały smaczny i klarowny rosół. Podawać z makaronem 😀Podobno rosół jadała królowa Bona, ale to tylko podobno.
P. S
U mnie pływają resztki suszonej zieleniny, pietruszka, seler, lubczyk..
. Na dziś to wszystko pozdrawiam wszystkich co lubią łasuchować i tych dbających o linie też. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz