Dziś opowieść o żeberkach. Nie nie robiłem ich sam, ale sam je zjadłem.
Cudowne, soczyste, kruche. Kości same wychodziły co tylko oznaczało doskonałe wykonanie. I nie były to żeberka z zagłodzonego prosiaczka, ale ogromną porcja mięsa gdzie kości były tylko dodatkiem. Wszystko polane doskonałym sosem BBQ... Do towarzystwa dołączyły pieczone ziemniaki otulone aromatyczny, smacznym masłem ziołowym.
Kolorów całości dodała grillowana kukurydza, cudownie słodka, soczysta cała złota w swej postaci. Obiad który porwał mnie i moje kubki smakowe do raju. Gdzie oczy krzyczały jeszcze, jeszcze... A każdy kęs wywoływał wybuchy endorfin.
Na dziś to wszystko pozdrawiam wszystkich co lubią łasuchować i tych dbających o linie też.